Formuła 1. Czemu FERRARI jest najlepsze i powinno wygrać.

Miejsce na dyskusje "off-topic"

Moderatorzy: kuba11100, The Viking, Moderatorzy

ODPOWIEDZ

Jaki zespół F1 jest Twoim ulubionym?

Ferrari
5
36%
Redbull
2
14%
McLaren
0
Brak głosów
Mercedes
0
Brak głosów
Williams
1
7%
Sauber
0
Brak głosów
Lotus
3
21%
Force India
3
21%
 
Liczba głosów: 14

Awatar użytkownika
kaszub
Użytkownik Forum
Posty: 759
Rejestracja: 13 kwie 2009, 21:25
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kaszub »

Awaria.
Skrzynia biegów!
Aż miło było patrzeć :D.

edit.
Powtórka właśnie teraz się zaczyna.
polsat sport extra
2014.07.10 01:52
Awatar użytkownika
Michailoff
Moderator
Posty: 933
Rejestracja: 15 paź 2005, 11:05
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Michailoff »

Cóż ja mogę dzisiaj powiedzieć? Dzisiejszy wyścig w ogóle nie powinien się odbyć. Ja rozumiem, że za tym biznesem idą takie, a nie inne pieniądze, ale nie róbmy jaj i nie ryzykujmy życia zawodników.
Jestem w stanie zaakceptować sytuację, w której nad torem zaczyna lać, przed lub w trakcie wyścigu - to nie żużel, gdzie niewielka mżawka diametralnie zmienia tor w błoto i ściganie się nie ma najmniejszego sensu. Nie jest to też MotoGP (swoją drogą IMO ciekawsze od F1, ale w Polsce niestety prawie kompletnie nieznane), gdzie zawodnicy na deszczu nie mogą jechać 100 kmh, bo połamaliby się po całości przy jakieś większej kraksie. Ale mimo wszystko nie było tam w Japonii niedużego jesiennego deszczyku - tam walnął tajfun, który zrzucił na tor ścianę deszczu. W takich warunkach nie da się ścigać. Inna sprawa to organizatorzy-kretyni, którzy za to, co się stało, powinni beknąć grubymi milionami (przynajmniej -dziesiąt mln $).

Tak, czy inaczej - mam nadzieję, że ten chłopak z Francji, co się poturbował, wyjdzie z tego i wróci na tor (a przynajmniej do w miarę normalnej sprawności). Na moment pisania posta jest po operacji i leży na OIOMie. A dla FIA i organizatorów z Japonii jeszcze raz solidna BURA!

A reszta sezonu - chyba można ją pominąć milczeniem, bo pudło już jest chyba rozstrzygnięte, pytanie tylko, kto będzie I, a kto II. A następny wyścig w Soczi... Kolejna wybitnie absurdalna rzecz, która miejsca mieć nie powinna, no ale cóż - pieniądze kupią wszystko.
Crimson (king) Michailoff
Awatar użytkownika
kaszub
Użytkownik Forum
Posty: 759
Rejestracja: 13 kwie 2009, 21:25
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kaszub »

No cóż, zbieg nieszczęśliwych okoliczności i niewiarygodny pech.
No, bo jakie jest prawdopodobieństwo uderzenia w konkretnym miejscu w bandę i w ciągu 5 minut powtórne uderzenie w tym samym miejscu i to jeszcze w maszynę ściągającą poprzednie auto?
Jak dla mnie- zerowe. A jednak się zdarzyło. Obawiam się konsekwencji tego zdarzenia, bo teraz SC może być wypuszczany sporo częściej, a to niestety- wg mnie- zabija trochę idee ścigania.
Co do warunków pogodowych.
Hmm. Obecni kierowcy i (a raczej zwłaszcza) kibice nie pamiętają, albo nie chcą wiedzieć, jak się ścigało kiedyś.
Dwadzieścia lub więcej lat temu, przy dzisiejszych warunkach odbyłby się standardowy, ostry start, a nie procesja za SC. Niektórzy zawodnicy podczas pierwszych okrążeń mówili przez radio, że zaraz będzie potrzeba zmiany opon na przejściówki, a procesja jechała dalej. Niedługo przy pierwszych kroplach deszczu będzie czerwona flaga, bo SC to za mało.
Gdyby ktoś chciał obejrzeć naprawdę deszczowy wyścig, proponuję GP Australii- Adelaide 1991, mam go chyba jeszcze gdzieś na kasecie VHS- wtedy się działo (14 okrążeń, o ile pamiętam, dali radę przejechać). Michael Schumacher to ostatni kierowca ze starej gwardii, który pamiętał ten wyścig zza kokpitu auta.
Kierowcy w tamtych latach nie płakali, że pogoda, że deszcz, że wiatr, że nie widzą, że zimno albo gorąco.
Oczywiście wtedy wypadki śmiertelne zdarzały się i pewnie nikt nie chciałby tego dzisiaj, ale F1 to jednak królowa motorsportu, a nie niedzielna jazda do marketu- trzeba mieć jaja, jak to mówią.
Ferdek czy Ventyl nie woła 50 mln baks za sezon tylko za to, że szybko jedzie- również za ryzyko, bo może zginąć na torze.

Podczas pisania tego posta wszedłem na onet.
Anna Przybylska zmarła.
Śmierć jednak kogoś dzisiaj wzięła
:(.
Awatar użytkownika
Michailoff
Moderator
Posty: 933
Rejestracja: 15 paź 2005, 11:05
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Michailoff »

kaszub pisze:No cóż, zbieg nieszczęśliwych okoliczności i niewiarygodny pech.
No, bo jakie jest prawdopodobieństwo uderzenia w konkretnym miejscu w bandę i w ciągu 5 minut powtórne uderzenie w tym samym miejscu i to jeszcze w maszynę ściągającą poprzednie auto?
Jak dla mnie- zerowe. A jednak się zdarzyło. Obawiam się konsekwencji tego zdarzenia, bo teraz SC może być wypuszczany sporo częściej, a to niestety- wg mnie- zabija trochę idee ścigania.
Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wcale nie jest takie zerowe. Owszem, dzisiejsze tory różnią się diametralnie od dawnych, ale nawet obecnie na torach zdarzają się miejsca wyjątkowo zdradliwe, które aż się proszą o wielokrotne kraksy w trakcie wyścigów bardzo deszczowych. Czy miejsce ostatniego wypadku do takich należy - nie mnie to oceniać. Natomiast co do SC się zgodzę, a nawet pójdę o krok dalej - wyścigi polegające na przejeździe procesji za SC to nie są wyścigi. Są moim zdaniem inne metody zabezpieczania zawodników, Safety car powinien być zaś opcją ostateczną.
Co do warunków pogodowych.
Hmm. Obecni kierowcy i (a raczej zwłaszcza) kibice nie pamiętają, albo nie chcą wiedzieć, jak się ścigało kiedyś.
Dwadzieścia lub więcej lat temu, przy dzisiejszych warunkach odbyłby się standardowy, ostry start, a nie procesja za SC. Niektórzy zawodnicy podczas pierwszych okrążeń mówili przez radio, że zaraz będzie potrzeba zmiany opon na przejściówki, a procesja jechała dalej. Niedługo przy pierwszych kroplach deszczu będzie czerwona flaga, bo SC to za mało.
Gdyby ktoś chciał obejrzeć naprawdę deszczowy wyścig, proponuję GP Australii- Adelaide 1991, mam go chyba jeszcze gdzieś na kasecie VHS- wtedy się działo (14 okrążeń, o ile pamiętam, dali radę przejechać). Michael Schumacher to ostatni kierowca ze starej gwardii, który pamiętał ten wyścig zza kokpitu auta.
Kierowcy w tamtych latach nie płakali, że pogoda, że deszcz, że wiatr, że nie widzą, że zimno albo gorąco.
Oczywiście wtedy wypadki śmiertelne zdarzały się i pewnie nikt nie chciałby tego dzisiaj, ale F1 to jednak królowa motorsportu, a nie niedzielna jazda do marketu- trzeba mieć jaja, jak to mówią.
Tylko że kierowcy w tamtych czasach byli lepsi (a może raczej bardziej doświadczeni), niż dzisiaj. Obecnie byle 20-letni młokos może się przebić do F1, co dawniej nie było tak często spotykane. Z deszczem też jest oddzielna historia - zawsze jest ciekawie, gdy się taki pojawia (dobry kierowca jeździ w każdych warunkach), ale gdy na tor spada nie deszcz, a ściana wody - wtedy takie ściganie po mojemu po prostu nie ma sensu i potrafi całkowicie wypaczyć wyniki danych GP.
Natomiast jeśli o wypadki chodzi - dawniej te śmiertelne były codziennością, a na pewno były względnie powszechne. Gdyby w dzisiejszych czasach zdarzył się śmiertelny wypadek - media i sponsorzy chyba by zjedli wszystkich odpowiedzialnych za F1. Tu stawka idzie nie o setki milionów $, jak 20 lat temu, a o grube miliardy. Z F1 zrobili show, medialną szopkę, która by roztłukła się w drobny mak, gdyby ktokolwiek miał zginąć.
Podczas pisania tego posta wszedłem na onet.
Anna Przybylska zmarła.
Śmierć jednak kogoś dzisiaj wzięła
Coś za dużo dobrych ludzi nam ostatnio odchodzi na zawsze :smutny:
Crimson (king) Michailoff
Awatar użytkownika
kaszub
Użytkownik Forum
Posty: 759
Rejestracja: 13 kwie 2009, 21:25
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kaszub »

No i właśnie, tego się obawiałem:
"Zdaniem Villeneuve'a samochód bezpieczeństwa powinien pojawiać się na trasie zawsze, gdy na poboczu znajduje się bolid wymagający reakcji służb porządkowych. Wcześniej, mówiono już o tym, iż gdyby safety car wyjechał na tor Suzuka tuż po wypadku Sutila, to do kraksy Bianchiego najprawdopodobniej w ogóle by nie doszło."

Link:
http://eurosport.onet.pl/formula-1/jacq ... dku/3760kp

Gdyby SC wyjechał na tor w Montrealu 2008, Kubica nie miałby żadnego zwycięstwa w F1.
Awatar użytkownika
Michailoff
Moderator
Posty: 933
Rejestracja: 15 paź 2005, 11:05
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Michailoff »

Kanadyjczyk nie ma racji w jednym - wyścigi NASCAR i Indy 500, a F1 to są dwie zupełnie różne bajki. Tory NASCAR są krótkie i z reguły owalne, wyścigi trwają ileśtamset okrążeń, zaś specyfika tej serii sprawia, ze jest to sport znacznie bardziej "kontaktowy", niż F1. Kraksy tam są dość powszechne, a długość trwania wyścigu, jak i specyfika serii pozwalają na dość częste szafowanie SC, bo to nie wypacza wyników (zawodnicy i tak mają dość czasu na walkę, a różnice tam są niewielkie).
"Smaczku" całej tej dyskusji dodaje fakt, że Villeneuve jr sam stracił ojca w wypadku F1, a tor w Montrealu nazywa się właśnie "Circuit Gilles Villeneuve". Ot, taki zbieg okoliczności ;)
Crimson (king) Michailoff
Awatar użytkownika
ChrisEggII
Użytkownik Forum
Posty: 453
Rejestracja: 30 lip 2010, 14:57
Lokalizacja: Hajnówka/Białystok

Post autor: ChrisEggII »

No cóż, co tu dużo gadać... Widziałem video z tego wypadku i wyglądało to naprawdę tragicznie. Bianchi zdrowo rąbnął, skoro podrzuciło ten kilkutonowy dźwig. Nie dziwię się dla FIA, że nie pokazali tego w telewizji i usuwają każde video jakie pokaże się w sieci. Szkoda go, bo nie wiadomo czy w ogóle wróci do wyścigów.

Mimo tego wydarzenia, jestem zdania że Formuła 1 ma jeden poważny problem - ostatnimi latami stała się ona zdecydowanie zbyt łatwa. Mimo że nie mam takiego doświadczenia w oglądaniu wyścigów jak Kaszub, to nadal pamiętam czasy, kiedy to kierowcy naprawdę nieźle szaleli na torze, a organizatorzy nie chuchali tak na kierowców jak dziś i pozwalali na wyścigi w naprawdę złych warunkach. Moim faworytem pozostają takie wyścigi jak GP Europy 2007 (prowadzenie kierowcy zastępczego w najsłabszym wozie w stawce) i GP Australii 2008 (7 kierowców na mecie).
Dzisiaj już tego nie ma. Wymiana opon na deszczowe wiąże się z przerwaniem wyścigu, a bolidy prowadzą się tak łatwo, że do tej serii nie dostają się najlepsi spośród doświadczonych, ale młodziaki z programów szkoleń młodych kierowców... Swoją drogą Sierotkin będzie pierwszym młodszym ode mnie zawodnikiem w tym sporcie. No nic, już FIA obmyśla sposób w jaki sposób bolidy miałyby być trudniejsze w prowadzeniu i miałoby to wejść już w 2016 roku. Oby nie odbyło się to kosztem osiąganych czasów okrążeń, bo wprowadzenie silników V6 nieźle już w tej kwestii namieszało.
Obrazek
Awatar użytkownika
kaszub
Użytkownik Forum
Posty: 759
Rejestracja: 13 kwie 2009, 21:25
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kaszub »

Obejrzcie, póki nie jest wykasowane.
Koszmarne uderzenie:
http://jbzd.pl/public/contents/2014/10/ ... 5e548f.gif

Nie wiadomo, czy on to w ogóle przeżyje, bo wg statystyk, 90% osób z podobnymi obrażeniami nie odzyskuje przytomności.
Awatar użytkownika
ChrisEggII
Użytkownik Forum
Posty: 453
Rejestracja: 30 lip 2010, 14:57
Lokalizacja: Hajnówka/Białystok

Post autor: ChrisEggII »

http://www.f1wm.pl/php/news_id-33596.html
http://www.f1wm.pl/php/news_id-33595.html
No cóż... To co się ostatnimi dzieje w tym sporcie można podsumować dwoma słowami: bieda z nędzą. Caterham, walcząc o przetrwanie, opuści dwa kolejne wyścigi, a spodziewam się, że do końca roku ogłoszą upadłość. Sytuacja Marussi też nie wygląda kolorowo. Nie mają pieniędzy, a ich szef chce się pozbyć tego ciężaru, jakim jest dla niego ten zespół.
Haas, który miał zadebiutować w przyszłym roku, odłożył swoje starty na kolejny sezon (a pamiętając USF1 i GP Ameryki - nigdy to nie nastąpi).
Co to oznacza? Że w przyszłym roku na starcie zobaczymy zaledwie 18 kierowców. Chociaż pewności nie ma, że Sauber ma stabilną sytuację. Takiej posuchy nie było jeszcze nigdy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Michailoff
Moderator
Posty: 933
Rejestracja: 15 paź 2005, 11:05
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Michailoff »

Raczej nie obawiałbym się o ilość kierowców - jeśli miałaby być mała ich liczba, to wiadomo - zwiększamy ilość slotów w każdym zespole do 3 miejsc. A może to i dobrze, że te mniejsze zespoły zostaną wycięte z rywalizacji? Z reguły kierowcy Caterhama i Marussii generowali tyle emocji, co mecz krykieta, mimo że wielu z nich z pewnością poradziłoby sobie w mocniejszych zespołach bardzo, bardzo przyzwoicie.
Znacznie ważniejszym problemem są gigantyczne koszta ponoszone przez zespoły F1, skoro nawet rosyjscy i arabscy magnaci bardzo sceptycznie podchodzą do kwestii posiadania swoich zespołów (a wiadomo, że ci goście na punkcie posiadania takich "rzeczy" są szurnięci). Być może powrót do korzeni i udział przede wszystkim zespołów "fabrycznych" trochę ożywiłby ten sport. Wiadomo, że celem takich zespołów nie jest ściganie się dla samego ścigania, a w grę wchodzi dodatkowo aspekt rozwoju technologicznego i innowacji (szczególnie dla producentów pokroju Ferrari, Mercedesa, czy McLarena), no i są mimo wszystko znacznie stabilniejsze.
Last but not least - koszta nie będą maleć, o to nie ma się co łudzić. Rzekłbym, że będą rosnąć z sezonu na sezon i to całkiem ostro. Dlatego upadek wspominanej dwójki jest kwestią czasu. Haasowi i Sauberowi również nie wróżę długiej przyszłości.
Crimson (king) Michailoff
ODPOWIEDZ