To już szósty wpis ze społecznego cyklu Doniesień medialnych, zarazem trzeci pod rząd opublikowany przeze mnie. Zwyczaj jest pojawiania się jednej takiej notki na rok, bardziej lub mniej burzliwej.
Człowiek zachodzi w głowę, do czego ludzka istota jest zdolna. By fortelem wtargnąć na wyspę z chęcią przeprowadzenia masowej zagłady nic nieprzewidujących wczasowiczów, nieletnich, dzieci jeszcze - pełnych przyszłości, z nieśmiało zarysowującymi się perspektywami. Odcinać im i tak już desperacką drogę ucieczki, przekonywać do czerpania garściami satysfakcji z takiego zaskoczenia jakie im złożył (ochocze zapraszanie na środek placu), z którego w mgnieniu oka wyziera wstrząsająca doza przerażenia na twarzach niewinnych istot. Bo właśnie najbardziej boli godzenie w niewinność. Wykorzystywanie jej do powodowania agresji ze strony osób statecznych, panujących nad emocjami. Nawet horrory w całych swoich finezjach nie imają się tak niesamowicie perwersyjnie narzuconej innym nowej realności, wydzierającej się z ryz jakichkolwiek pod-norm. Piekło na ziemi ziszczone przez zimnokrwistego fanatyka o zakrzywionej ideologii. Czy faktycznie jedna osoba w coś wierząca warta jest więcej od setek tysięcy mających jedynie interes?
[Doniesienia medialne 23.07.2011] Czarne dni Norwegii
Moderatorzy: kuba11100, The Viking, Moderatorzy
Nie jeśli wystarczająco długo odgrywa swoją rolę na tym padole. Wystarczy rzut oka w przeszłość, a takie wydarzenia jak to przestają robić większe wrażenie.Człowiek zachodzi w głowę, do czego ludzka istota jest zdolna.
Ofiary nie były wczasowiczami, lecz uczestnikami obozu młodzieżówki aktualnie urzędującej partii.z chęcią przeprowadzenia masowej zagłady nic nieprzewidujących wczasowiczów, nieletnich, dzieci
Imają. Jak najbardziej imają. Historyczne wydarzenia też zbytnio od tego nie odbiegają.Nawet horrory w całych swoich finezjach nie imają się tak niesamowicie (...)
Zdecydowanie, jednakże jednostka mająca konkretne cele wciąż potrzebuje stada owiec. Sama nie zatrzyma potoku lemingów dążących do samozagłady.Czy faktycznie jedna osoba w coś wierząca warta jest więcej od setek tysięcy mających jedynie interes?
Widzę, ktoś interesujący się... życiem. Bardzo fajnie.
Mi się wydaje, że zapewnienia każdej władzy, iż taki i taki incydent będzie nauczką na przyszłość (tymi słowy: nie powtórzy się) stanowi byle bajeczkę dla słuchaczy. Czy to składa się faktycznie na obraz człowieka XXI w.? Na ziemskim padole żyjemy, żyjemy i doświadczamy wciąż tego samego. A jednak mimowolnie poszukujemy w myślach jakiegoś czynnika zapobiegającego powtarzającym się sytuacjom. Czy przestają robić wrażenie? W dobie dzisiejszych czasów fala okrucieństwa przybliża nas rzeczywiście bardziej ku przeszłości. Wrażenie wynikać może właśnie z niezmiennego człowieczego obrazu. Z tego, iż człek zaskakuje działaniami, które chętnie my - ludzie dzisiejsi - rzucilibyśmy w zapomnienie (a jak prawdopodobnie mówić będą również ludzie z przyszłości myśląc o nas).
Wczasowicze to miał być twórczy synonim, ale, jak widzę, nie wyszedł.
Tak więc, jednostka z nietuzinkową wiarą staje się zarazem białym lub czarnym charakterem na tle wielkich pozytywnie tudzież negatywnie wydarzeń, tak? Kimś, kto pokieruje innymi ludźmi wedle swoich zamierzeń, własnej wizji...
Mi się wydaje, że zapewnienia każdej władzy, iż taki i taki incydent będzie nauczką na przyszłość (tymi słowy: nie powtórzy się) stanowi byle bajeczkę dla słuchaczy. Czy to składa się faktycznie na obraz człowieka XXI w.? Na ziemskim padole żyjemy, żyjemy i doświadczamy wciąż tego samego. A jednak mimowolnie poszukujemy w myślach jakiegoś czynnika zapobiegającego powtarzającym się sytuacjom. Czy przestają robić wrażenie? W dobie dzisiejszych czasów fala okrucieństwa przybliża nas rzeczywiście bardziej ku przeszłości. Wrażenie wynikać może właśnie z niezmiennego człowieczego obrazu. Z tego, iż człek zaskakuje działaniami, które chętnie my - ludzie dzisiejsi - rzucilibyśmy w zapomnienie (a jak prawdopodobnie mówić będą również ludzie z przyszłości myśląc o nas).
Wczasowicze to miał być twórczy synonim, ale, jak widzę, nie wyszedł.
Tak więc, jednostka z nietuzinkową wiarą staje się zarazem białym lub czarnym charakterem na tle wielkich pozytywnie tudzież negatywnie wydarzeń, tak? Kimś, kto pokieruje innymi ludźmi wedle swoich zamierzeń, własnej wizji...