Wielka wspólna kampania

Miejsce dla tematów o misjach, które z różnych powodów nie są już dostępne do pobrania.

Moderatorzy: kuba11100, The Viking, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Michailoff
Moderator
Posty: 933
Rejestracja: 15 paź 2005, 11:05
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Michailoff »

DeBe pisze:
Michailoff pisze:Ale mogę ci jedno powiedzieć - przy drugiej misji spisałeś się kapitalnie - mapa jest znakomita. Słabo pamiętam mapę do misji 1, ale tamta też była niezła ;). Jeśli cała grupa się zmobilizuje - będzie kampania lepsza nawet od tej, która wyszła z kuźni Mrocznego Pana :P.
No cóż... a mi się jakoś tak średnio podoba ta mapa, ale dziękuję za komplement. Miło mi się czyta takie opinie o mojej pracy, a jeszcze milej gdy piszą je tacy użytkownicy jak Michailoff czy Kamyk (gdyby ktoś taki jak diabełek mnie pochwalił to bym miał to gdzieś...). Jedno mogę jeszcze napisać: to dopiero moja trzecia misja i cały czas się uczę, więc mogę zapewnić, że następne będą bardziej dopracowane.
Oczywiście możemy zrobić lepszą kampanię od Mrocznego Pana (co kilka głów to nie jedna... a raczej myszek), o ile będziemy się streszczać... bo jak na razie wątpię abyśmy zrobili dziesiątą misję zanim poumieramy na starość. Cieszę się jednak, że Kamyk nie leniuchuje i od razu wziął się do roboty... (i pewnie wszyscy inni użytkownicy będą mogli zagrać w misję drugą już niedługo...)
Spoko, nie ma za co ;). Mogę rzec jedno - Kamyk właśnie zajmuje się poprawkami poziomu trudności (był troszeczkę za niski) i dopieszczaniem skryptów. Niedługo powinienem mieć kolejne beta-testy, które mam nadzieję, że będą ostatnimi. Misja, mam nadzieję, będzie trzymała dość dobry poziom, zaś poprzeczka będzie zawieszona oczywiście wyżej, niż to było w słabiutkim odpowiedniku o tym samym numerze w TPR. Jak zespół weźmie się do roboty i nie będzie tworzyć prostych misji, to będzie trochu misji w te wakacje...
Crimson (king) Michailoff
Awatar użytkownika
PinCheR
Użytkownik Forum
Posty: 256
Rejestracja: 05 cze 2008, 10:38
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: PinCheR »

co się dzieje z tą kampanią? coś tu cicho. a tak w ogóle to chciałem tylko powiedzieć (napisać), że chętnie pomogę w robieniu mapy bo mam trochę wolnego czasu i nie mam weny na misję 4 mojej kampanii, więc póki co jestem do waszej dyspozycji. Ze skryptami będzie gorzej bo do tej pory moje misje jak się okazało mają mnóstwo błędów z którymi nie mogę sobie poradzić
KAMPANIA:
Awatar użytkownika
DeBe
Użytkownik Forum
Posty: 1010
Rejestracja: 27 cze 2007, 22:37
Lokalizacja: z chipsów Lays

Post autor: DeBe »

Spoko... zanim skończymy misję trzecią jeszcze zdąży Ci wrócić wena twórcza, nawet nie raz.
Gdybyś czytał trochę shoutboxa to byś wiedział jak idzie nam praca... ale zrobimy wam niespodziankę i nie napiszemy kiedy wystawimy misję drugą.
Kheli
Administrator Forum
Administrator Forum
Posty: 3391
Rejestracja: 03 wrz 2005, 11:20
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Kheli »

Blah... powinni mi za to płacić. Misja druga. Jutro napiszę... a właściwie już dzisiaj... choć może się to przenieść na jutro rano (godzina trzecia rano?). Tak więc jutro napiszę tekst do misji trzeciej nagryzmolę jakąś mapkę, którą przyjdzie Wam urealistycznić w edytorze. Dzisiaj możecie zebrać nasze dzieła do kupy, zrobić temat z efektami Wielkiej Wspólnej Kampanii, wypromować ładnie misję pierwszą, zapodać "tekst I"; pod spodem zarzucić misję drugą, załączyć "tekst II" i zrobić sobie wreszcie jakiś wolny wieczór.
Niestety… gdy tylko nieprzyjaciel zobaczył ze szczytu wieży galopujący w oddali oddział ciężkiej jazdy, wysłał wraz ze skarbem kilku dzielnych kawalerzystów w stronę granicy. Już niebawem ją miną, a my będziemy bezsilni, ponieważ szanse na wydobycie od nich królewskiej należności zmaleją najprawdopodobniej do zera. Udało nam się odbić zajętą jeszcze całkiem niedawno wioskę niewinnych chłopów, jednak co tu świętować, skoro prawdziwy cel naszej misji umknął i tym razem?
- Kapitanie, ciała już sprzątnięte. Za godzinę przyjedzie wóz, by je stąd zabrać.
- Wyśmienicie. Czy pamiętasz może nasz zakład? – dodałem po chwili, mając nadzieję, że będzie to jedyna rzecz dzisiaj, jaka zdoła mi jeszcze jakoś poprawić humor.
- Zakład powiadasz? Emm… nie poszło do końca tak, jak planowaliśmy… Ale, hola-hola! Czemuś taki smutas? Wyzwoliliśmy wioskę, mieszkańcy urządzą biesiadę. Chodź! Zabawimy się!
Spojrzałem na niego nieco zdegustowanym spojrzeniem nie do końca orientując się, czy słowa te zostały skierowane do mnie. W duszy już chciałem, by właściwie były one wypowiedziane do jakiegoś pomocnika stojącego za mną; że nie będę musiał łajać niesłownego i niedotrzymującego obietnic żołnierza. Ale jeżeli puszczę to mimo uszu i zmienię temat… tak, zdecydowanie zmiana tematu mnie uspokoi choć na trochę. Nie mamy czasu, trzeba ruszać w… no tak, w pościg. Ale w jakim kierunku? Granica ciągnie się milami, a po drodze owi wysłannicy będą musieli przebyć jeden z trzech garnizonów. Czy musimy ruszać w pogoń, czy też cofnąć się do stolicy? Zdecydowanie, wzięła mnie oscylacja, po prostu cudnie!
- Kapitanie? – wyrwał mnie z zadumy głos żołnierza. Mimo iż zabrzmiał nieco ostro i sprawiał wrażenie protekcjonalnego, przydał się. Zadziałał na pewno lepiej i skuteczniej, niż kogut piejący nad ranem na jednej z prowincji danych mi od Najjaśniejszego Pana.
- Wybacz. Ostatnia kaskada mnie nieco zmęczyła. Jadę z kilkoma żołnierzami do stolicy. Tobie ufam najbardziej, zostaniesz tu do mojego powrotu. Ufam, że nie opijesz się z wojakami na nocnych hulankach, ponieważ nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna twoja pomoc. Muszę jeszcze coś załatwić, zakomenderuj stajennemu, niech przypina popręg i przyprowadzi konia.
Bez słowa wyjaśnienia, zszedłem pagórkiem, potykając się o kamienie stanowiące jeszcze kilka godzin temu element warowni i przemierzając wąskie uliczki reperowanej przez najlepszych budowniczych wioski – czemu towarzyszył głośny turkot – udałem się w stronę zdezorganizowanego oddziału na grobli – Będziecie teraz pod rozkazami Baurusa. Udaję się do stolicy, by zdać sprawozdanie z powierzonego nam zadania. Ty, jak się zwiesz? – spytałem wąsatego żołnierza, niezdarnie trzymającego halabardę i próbującego wyksztusić swe imię – Nie ważne. Zwołaj oddział naszej ekipy konnej. Pod ich eskortą udam się przed tron monarchy.
Gdy wąsaty niezdara powolnym krokiem ruszył w kierunku rozproszonych po wiosce jeźdźców, podziwianych przez podekscytowane dzieci, zniesmaczony zlustrowałem na oddalone od wioski odłogi z drugiego brzegu, niesprawiające dobrego wrażenia estetycznego. Wtem rzuciło mi się na myśl, że mój czyn jest co najmniej niepowetowany. Kiep jestem i tyle, że pozwoliłem iż mój najlepszy konny oddział został zauważony ze wzgórza. Przejechałem dłonią po zmierzwionych włosach, gdy za plecami usłyszałem tętent kopyt. Doskonale! Pomyślałem, ujrzawszy uzbrojonych wojowników przygotowanych do drogi. Jeszcze tylko koń… Gdy już otwierałem usta, by zapytać o halabardzistę, który coś przepadł bez wieści, doszło mnie przy uchu parsknięcie dobrze mi znanego zwierzęcia. Wyśmienicie!
- Myślisz Panie, że nasi pobratymcy udzielą lekcji odium do wrogów tutejszej ludności? – spytał jeden z kawalerzystów, gdy dosiadłem konia i chwyciłem za uzdę.
- Mam taką nadzieję. Poddaństwo, szczególnie w chwili nagłego napadu nie jest dobrą rzeczą zwłaszcza, że ktoś tu przybywa z odsieczą. Ale nic, ruszajmy!
Galopem wraz z oddziałem sześciu dzielnych i wykwintnych żołnierzy, udałem się na zachód arterią w stronę stolicy. Droga zapewne będzie długa, jednak nieco nadkładając drogi i jadąc na przełaj będziemy mieli na oku garnizony graniczne na horyzoncie. Być może ujrzymy jakiś ślad wroga… kłęby dymu unoszące się nad jedną z twierdz, lub coś – Że też tylu naszych krajowych ekspatów znajduje się teraz poza graniami tych gór – pomyślałem sobie – Żeby tylko wiedzieli, czego dokonali wysłani z ich kraju łachmyci. Ich trywialne postępki winny okryć hańbą cały naród. Żeby to tylko jakiś eksces był… ale oczywiście nie, bo spoczywa na mojej głowie zadanie pojmania szubrawców i odebranie im mienia naszego władcy. Lepiej nie mówić towarzyszącym mi kamratom, że część skradzionych przedmiotów to nic innego, jak zwykłe dewocjonalia, bo jeszcze stracą zapał. Choć dla króla najwyraźniej skarby to niezwykłe, skoro wysłał za złodziejami najlepsze oddziały. I mnie…
Skrupulatnie przyglądając się oddalonym górom, nawet nie zwróciłem uwagi na to, że jakieś dziesięć sekund temu towarzysze zatrzymali konie. Do stu diabłów, co to ma znaczyć? Widok był nie tyle zaskakujący, co niespodziewany. Skrajem lasu przemieszczał się oddział piechurów, odziany w podejrzane niebieskie stroje i kierujący się w stronę lasu na południowym-zachodzie.
- Złaźcie z koni! – dałem cichaczem znak towarzyszom – Kimkolwiek oni są i czegokolwiek szukają, nie powinniśmy w tej chwili zdradzać naszej obecności. Ej, ty! Idź przywiązać konie do… do… do czegoś. Nie wiem do czego. Tu masz jakiś pniak! – Żołnierz najwyraźniej wystraszony, posłusznie wykonał zadanie, zaś ja wraz z towarzyszami pobiegłem w stronę drzew, by skrycie śledzić niezidentyfikowaną kohortę.
- Penitencjariusze, miejcie ich w opiece, bo nie wyrobię jeśli idą coś zrabować! – skryliśmy się za jakimś płożącym się krzakiem i obserwowaliśmy w środku lasu grupujące się jednostki w niecce otoczonej hebano-podobnymi drzewami. Zdaje się, że coś kombinują. Szepnąłem do ucha druhowi, by poszedł na zwiad i dowiedział się, co jest celem nieproszonych gości. Tężejący wiatr sprzyjał naszym poczynaniom. Z łatwością zagłuszy kroki przemykającego od drzewa do drzewa po ściółce towarzysza – Zdejmij pelerynę! – próbowałem jak najgłośniej szepnąć do wysłannika. Ten obejrzał się na mnie stropiony i próbował z mych ust wyczytać przekaz. Po chwili k’mojej uldze zdjął pelerynę, której fałdy mogły zostać dostrzeżone przez któregoś z przeciwników i tym samym zdradzić naszą pozycję.
To zdecydowanie oddziały spoza granicy naszego kraju. Ucieszyło mnie, że będzie można pochwalić się królowi, zdając raport i zamieszczając w nim wzmiankę o udanej inwigilacji przeprowadzonej w południowym lesie. Wtem, nieznane niebieskie grupy żołnierzy w pełnym rynsztunku ruszyły przed siebie. Gdzież!? Ponaglając piątkę pozostałych rycerzy, z których dwóch z niepokojem dobyło już mieczy; dostrzegłem skarpę na skraju lasku. Trudno mi było ukryć fakt, że jeszcze nigdy nie byłem w tym miejscu. Nie mogłem jednak poznać, że jestem nie do końca pewny swoich czynów. Żołnierze kompletnie straciliby pewność siebie. Podbiegłem na pagórek i rozdziawiłem usta z niedowierzaniem.
Przede mną za małą rzeką stały dwa obwarowane bastiony, na których blankach szykowali się liczni strzelcy. Na wieży jednej z twierdz poznałem przyjazną flagę i przez chwilę poczułem dumę, że służę pod sztandarem naszego władcy, na którego ostatnimi czasy tak narzekam. Nikt zapewne oprócz mnie nie słyszał w tym jazgocie trelu latających stworzeń nad naszymi głowami. Świergotu, który jest z pewnością dedykowany zwycięzcom. A jakże przy takiej muzyce niemającej dużo wspólnego z kakofonią, jaka za chwil kilka się rozlegnie po całej okolicy nie skopać tyłków kilku oponentom?
Ostatnio zmieniony 15 lip 2008, 17:24 przez Kheli, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
PinCheR
Użytkownik Forum
Posty: 256
Rejestracja: 05 cze 2008, 10:38
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: PinCheR »

wow. To się rozpisałeś Khelbenie, ale mi się podoba
KAMPANIA:
Awatar użytkownika
DeBe
Użytkownik Forum
Posty: 1010
Rejestracja: 27 cze 2007, 22:37
Lokalizacja: z chipsów Lays

Post autor: DeBe »

Nie znam się na pisaniu tego typu tekstów, więc nie potrafię tego fachowo ocenić... mogę jedynie napisać, że bardzo mi się podoba i wydaje się, że pasuje do misji drugiej (czyli tak jak miało być). Ja musiałbym pisać taką fabułę pewnie przez rok, a Khelben szybko się z tym uwinął.
OK... mamy już wszystko. Niestety na forum od jakiegoś czasu chyba nie było Cava i nie wiadomo kiedy będzie, więc ktoś powinien wkleić fabułę i misję do odpowiedniego tematu. Czy Pan Michailoff mógłby to zrobić? Masz w końcu misję i możesz edytować posty innych użytkowników, więc jeśli będziesz miał czas to zajmij się tym.
Awatar użytkownika
Michailoff
Moderator
Posty: 933
Rejestracja: 15 paź 2005, 11:05
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Michailoff »

Dobra, moja rola w tym okrążeniu zakończona, tak więc czas, ażeby rozpocząć nowe i pierwsza zmiana (czyt. scenarzysta) przejęła pałeczkę i wzięła się do roboty na trzecią misję. Mam nadzieję, że wiesz, o kogo i o co chodzi, Khelbenie ;). Czas na twoje zadanie, czyli sklecenie jakieś bardzo solidnej fabuły na misję trzecią. Radzi bylibyśmy, ażeby taki tekst pojawił się szybko, gdyż zależy nam na szybkim przejściu do robienia minimapek i wreszcie - samej mapy, czyli roboty mapmakerów (twórców map) w takiej kolejności, jak przy dwóch poprzednich misjach. Jeśli się uda - powinniśmy się wyrobić do takiego momentu, że cały cykl, ale na misję 4 zaczniemy pod koniec wakacji...
Crimson (king) Michailoff
Awatar użytkownika
Cav
Użytkownik Forum
Posty: 1262
Rejestracja: 02 wrz 2007, 20:03
Lokalizacja: skontnikont
Kontakt:

Post autor: Cav »

Ja już jestem, byłem na wakacjach i dzisiaj przyjechałem, jakoś nie miałem czasu wejść na forum. ;) A wszystko związane z 2 misją zrobie jutro, bo teraz to jestem zmęczony. GL, HF!
Trejdmark i Kopirajt dla Cava!
Kheli
Administrator Forum
Administrator Forum
Posty: 3391
Rejestracja: 03 wrz 2005, 11:20
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Kheli »

Leśne zwierzęta z pewnością przyczyniły się swoją obecnością do zwycięstwa. Wróg był w posiadaniu machin oblężniczych, które najwyraźniej podprowadził pod oba bastiony z drugiej części lasu. Rzecz zdumiewająca, jak takiej niewielkiej grupie żołnierzy udało się odeprzeć atak złowrogich oddziałów, który wystąpił przeciwko nim z pełnym asortymentem. Okazało się, że zwiadowcy donieśli o zbliżających się wrogich zbrojnych orszakach na długo przed przekroczeniem przez nich granicy lasu. Leśny bastion wybronił się zatem w wielkim stylu. Jednym ze sposobów było podzielenie wojska na pół i oddanie pod rozkazy dwóch generałów. Każdy z nich miał pilnować fortyfikacji w swojej wydzielonej pozycji i nie dopuścić, by wróg wtargnął poza mury. Akcja brawurowa.
Ku mojej uciesze, poseł został wysłany z listem do Królewskiej Mości. Na szczęście odpowiednio szybko porozmawiałem z tutejszym baronem, że pozwolił mi w ostatniej chwili w dopisku pokrótce opisać przebieg walki o jedną z nabrzeżnych wiosek. Dzięki temu sam nie będę musiał udawać się do stolicy i słuchać królewskich reprymend. Teraz mogę spokojnie kontynuować poszukiwania i od miejscowych rycerzy muszę się dowiedzieć więcej o tajemniczych najeźdźcach. Mieli oni w końcu te same barwy i sztandary, jakie nosili niegodni rycerskiej nazwy szubrawcy.
Wyjrzałem przez zakratowane okno twierdzy na most, który jakąś godzinę temu zajęty był przez adwersarzy. Drzwi do komnaty otworzyły się i wszedł wysoki brodaty mężczyzna w czerwonej pelerynie. To on kierował funkcjonalnością całej twierdzy i pod jego opieką są dwie leśne osady położone na północ i na południe od tej lokacji.
- Rad jesteśmy goszcząc Cię tutaj, Królewski Championie. Trafiłeś do nas w trochę nieodpowiedniej chwili i w nieoczekiwanej formie… rozumiesz: bez żadnej gwardii, ani nic z tych rzeczy. Po prostu z kilkoma żołnierzami… To niezbyt bezpieczny pomysł na poruszanie się traktami w tych niebezpiecznych czasach. Wielką stratą byłaby dla nas wszystkich śmierć tak dystyngowanego osobnika.
- Wielkie dzięki za miłe słowa – odrzekłem najmilej jak to tylko potrafiłem, jednocześnie wstrząsając pucharem i obserwując jak jego zawartość ścieka po wewnętrznych ściankach – Wiesz coś więcej o tych zbrojnych? Królowi skradziono jego własność i muszę ją odzyskać za wszelką cenę. Każda informacja o naszym wspólnym wrogu jest potrzebna do rozgryzienia jego następnego ruchu. Podejrzewam, że swoimi partyzanckimi zagrywkami próbują odwrócić uwagę pościgu od zbiegłych żołnierzy.
- Dużo na ich temat powiedzieć nie możemy. Sądzę jednak, że miejscowa ludność jest lepiej poinformowana. Niejednokrotnie wozy handlowe przemierzały okoliczne gościńce, by przetransportować towar z jednej wioski do drugiej. Widywali w tych lasach dziwne zjawiska.
- Co masz na myśli? – Zapytałem spontanicznie.
- Krążą pogłoski, że nocą w tych lasach straszy.
- Słucham?
- Och, popytaj się wieśniaków. Najlepiej poinformowany jest leśniczy w wiosce północnej. W południowej wszelkie plotki i informacje trafiają zawsze do przewodniczącego chłopa. Chatę ma swoją na wzgórzu, łatwo tam trafić. Ostatnio głośno było o porwaniach… – odrzekł generał, którego głos stał się nagle niepewny i zupełnie zmiękczał. Na czole pojawiały mu się krople potu, zaś siły witalne jakby go opuściły. Postanowiłem zostać przez chwilę sam, by zebrać myśli. Pozostawienie generała samemu sobie będzie najrozsądniejszą rzeczą.
- Wystarczy mi informacji. Dziękuję.
Wyszedłem z komnaty, szybkim krokiem przemierzyłem kilka krętych korytarzy i wyszedłem na mury, ciesząc się wdychanym świeżym powietrzem. Dziwne rzeczy dzieją się w tych lasach, powiada. Dosyć to frapujące – powiedziałem sam do siebie, gładząc podbródek i badając spojrzeniem rozciągające się przede mną lasy. Porywisty wiatr z północy muskał mi twarz, aż przeszły mnie dreszcze i poczułem nagle nieopisany lęk. Stropiony jeszcze raz przemyślałem sytuację i doszedłem do wniosku, że po raz wtóry marnuję czas na żmudne przemyślenia… przecież oczywiste jest, że nic nie wskóram myśląc w tej fortecy. Czas ruszyć do północnej wioski, by dowiedzieć się czegoś więcej o naszych przeciwnikach. Zaś by nie ryzykować zbytnio życiem, przemieszczając się gościńcami o nieodpowiednich porach trzeba nająć od jakże uprzejmego generała kilku… kilkunastu… dobra – kilkudziestu najemników.
Zapadła noc. Mimo letniej, gorącej temperatury i przyjemnego klimatu czułem, że nie zasnę dzisiaj. Wierciłem się w łóżku z boku na bok. W końcu powstałem i podszedłem do zakratowanego okna mojej komnaty. W oddali za pasmem drzew, świeciło na wzgórzu małe światełko. Wioska jest zdumiewająco daleko, dotarcie tam zajmie około dwóch godzin. A jaka odległość od niej jest do wioski południowej? Na te pytanie nie znałem odpowiedzi. Ponadto jak tutejsi żołnierze odbiorą wieść, że wyruszą pod moim dowództwem na długą, nieprzynoszącą im dużo korzyści wyprawę? Zapewne ich zdaniem będę kolejnym wyrafinowanym mądralą, który umie tylko machać mieczem i wydawać nim rozkazy, zaś o przeprowadzaniu walk, oraz o technikach posługiwania się orężem nie mam pojęcia. Jak bardzo by się wówczas mylili. Trudno rzec, ile godzin wpatrywałem się jeszcze w gwiazdy, opierając się o parapet i myśląc o niczym. Jeżeli żołnierze z rana będą się buntowali, zagrożę im pręgierzem, jeżeli rygorystycznie nie podejdą do wydawanych przeze mnie poleceń.
Z nastaniem dnia, nie musiałem się dziwić, gdy przez dziedziniec od murów echem odbił się jęk marudzących wojaków, do których właśnie dotarła informacja od zastępcy generała o przekazaniu mi pałeczki przywódcy. Uśmiechnąłem się do siebie, widząc zbrojących się w pośpiechu rycerzy. Wyglądając z okna barbakanu, zastanawiałem się, cóż zrobić by jak najszybciej dostać się do północnej wioski. Zbyt chronicznie mi to zastanawianie się ostatnio wychodzi. Pewnymi krokami stąpając przez blanki, zebrałem pospiesznie myśli i ostatecznie ustaliłem, że robiąc za niefrasobliwego i asertywnego uda mi się szybko wywołać posłuszeństwo u nowego oddziału. Ponadto adekwatnie zaczną podchodzić do moich rozkazów.
Zbrojny oddział moich własnych żołnierzyków zaczął opuszczać wschodnią twierdzę, by gęsiego udać się w stronę twierdzy zachodniej. Wraz z sześcioma moimi zaufanymi jeźdźcami i dwoma grupami mieczników będę musiał udać się gościńcem na północ. Być może tam dostanę odpowiednie informacje od drwala miejscowego. Memoryzując wszystko, czego się dowiem od mieszkańców, oraz uzupełniając zapasy żywności, wyruszę inną drogą na południe, w stronę drugiej wsi. Być może rozwikłam przy okazji tą zagadkę „straszącego lasu”, o którym wspominał mi generał.
- Jak nastrój? Przed nami długa droga – zapytałem jednego z jeźdźców.
- Raczej taki sobie. Nie mam pojęcia, po co jedziemy zwiedzać jakieś wiochy. Jesteśmy od wojowania, od zadań specjalnych, a nie konwersowania z jakimś chłopstwem.
- Żołnierzu, robimy to dla spokoju króla i dobra nas wszystkich. Widziałeś, co się tu wczoraj działo.
- Ech… masz rację. A co jeśli nie wyciągniemy z wieśniaków żadnych istotnych wieści?
- Mam swoje sposoby. Od siły perswazji po groźby, gdy mnie wyjątkowo rozsierdzą swą odmową współpracy – kątem oka spojrzałem za siebie, by po chwili zdać sobie sprawę, że oddziały są dawno ustawione w szyk. Chwyciłem mocniej uzdę i pełnym głosem zakomenderowałem wymarsz. Dwie grupy uzbrojonych po zęby piechurów ruszyło przed siebie, zaś ziemia uginała się pod ich ciężarem. Z taką posłuszną grupą można bez obaw pokazać się w każdej wiosce. W razie jakichkolwiek problemów, nie zawaham się rozkazać wojakom wspomóc nieszczęsnych chłopów, którym przyszło mieszkać w tak oddalonej wiosce i w tak niebezpiecznym okresie. No nic. Czas nagli. Każda stracona minuta oddala nas od rozwiązania zagadki, która ostatnimi czasy dręczy nas wszystkich…
Poniżej zamieszczam mój konspekt mapki...
Kheli
Administrator Forum
Administrator Forum
Posty: 3391
Rejestracja: 03 wrz 2005, 11:20
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Kheli »

Leśne zwierzęta z pewnością przyczyniły się swoją obecnością do zwycięstwa. Wróg był w posiadaniu machin oblężniczych, które najwyraźniej podprowadził pod oba bastiony z drugiej części lasu. Rzecz zdumiewająca, jak takiej niewielkiej grupie żołnierzy udało się odeprzeć atak złowrogich oddziałów, który wystąpił przeciwko nim z pełnym asortymentem. Okazało się, że zwiadowcy donieśli o zbliżających się wrogich zbrojnych orszakach na długo przed przekroczeniem przez nich granicy lasu. Leśny bastion wybronił się zatem w wielkim stylu. Jednym ze sposobów było podzielenie wojska na pół i oddanie pod rozkazy dwóch generałów. Każdy z nich miał pilnować fortyfikacji w swojej wydzielonej pozycji i nie dopuścić, by wróg wtargnął poza mury. Akcja brawurowa.
Ku mojej uciesze, poseł został wysłany z listem do Królewskiej Mości. Na szczęście odpowiednio szybko porozmawiałem z tutejszym baronem, że pozwolił mi w ostatniej chwili w dopisku pokrótce opisać przebieg walki o jedną z nabrzeżnych wiosek. Dzięki temu sam nie będę musiał udawać się do stolicy i słuchać królewskich reprymend. Teraz mogę spokojnie kontynuować poszukiwania i od miejscowych rycerzy muszę się dowiedzieć więcej o tajemniczych najeźdźcach. Mieli oni w końcu te same barwy i sztandary, jakie nosili niegodni rycerskiej nazwy szubrawcy.
Wyjrzałem przez zakratowane okno twierdzy na most, który jakąś godzinę temu zajęty był przez adwersarzy. Drzwi do komnaty otworzyły się i wszedł wysoki brodaty mężczyzna w czerwonej pelerynie. To on kierował funkcjonalnością całej twierdzy i pod jego opieką są dwie leśne osady położone na północ i na południe od tej lokacji.
- Rad jesteśmy goszcząc Cię tutaj, Królewski Championie. Trafiłeś do nas w trochę nieodpowiedniej chwili i w nieoczekiwanej formie… rozumiesz: bez żadnej gwardii, ani nic z tych rzeczy. Po prostu z kilkoma żołnierzami… To niezbyt bezpieczny pomysł na poruszanie się traktami w tych niebezpiecznych czasach. Wielką stratą byłaby dla nas wszystkich śmierć tak dystyngowanego osobnika.
- Wielkie dzięki za miłe słowa – odrzekłem najmilej jak to tylko potrafiłem, jednocześnie wstrząsając pucharem i obserwując jak jego zawartość ścieka po wewnętrznych ściankach – Wiesz coś więcej o tych zbrojnych? Królowi skradziono jego własność i muszę ją odzyskać za wszelką cenę. Każda informacja o naszym wspólnym wrogu jest potrzebna do rozgryzienia jego następnego ruchu. Podejrzewam, że swoimi partyzanckimi zagrywkami próbują odwrócić uwagę pościgu od zbiegłych żołnierzy.
- Dużo na ich temat powiedzieć nie możemy. Sądzę jednak, że miejscowa ludność jest lepiej poinformowana. Niejednokrotnie wozy handlowe przemierzały okoliczne gościńce, by przetransportować towar z jednej wioski do drugiej. Widywali w tych lasach dziwne zjawiska.
- Co masz na myśli? – Zapytałem spontanicznie.
- Krążą pogłoski, że nocą w tych lasach straszy.
- Słucham?
- Och, popytaj się wieśniaków. Najlepiej poinformowany jest leśniczy w wiosce północnej. W południowej wszelkie plotki i informacje trafiają zawsze do przewodniczącego chłopa. Chatę ma swoją na wzgórzu, łatwo tam trafić. Ostatnio głośno było o porwaniach… – odrzekł generał, którego głos stał się nagle niepewny i zupełnie zmiękczał. Na czole pojawiały mu się krople potu, zaś siły witalne jakby go opuściły. Postanowiłem zostać przez chwilę sam, by zebrać myśli. Pozostawienie generała samemu sobie będzie najrozsądniejszą rzeczą.
- Wystarczy mi informacji. Dziękuję.
Wyszedłem z komnaty, szybkim krokiem przemierzyłem kilka krętych korytarzy i wyszedłem na mury, ciesząc się wdychanym świeżym powietrzem. Dziwne rzeczy dzieją się w tych lasach, powiada. Dosyć to frapujące – powiedziałem sam do siebie, gładząc podbródek i badając spojrzeniem rozciągające się przede mną lasy. Porywisty wiatr z północy muskał mi twarz, aż przeszły mnie dreszcze i poczułem nagle nieopisany lęk. Stropiony jeszcze raz przemyślałem sytuację i doszedłem do wniosku, że po raz wtóry marnuję czas na żmudne przemyślenia… przecież oczywiste jest, że nic nie wskóram myśląc w tej fortecy. Czas ruszyć do północnej wioski, by dowiedzieć się czegoś więcej o naszych przeciwnikach. Zaś by nie ryzykować zbytnio życiem, przemieszczając się gościńcami o nieodpowiednich porach trzeba nająć od jakże uprzejmego generała kilku… kilkunastu… dobra – kilkudziestu najemników.
Zapadła noc. Mimo letniej, gorącej temperatury i przyjemnego klimatu czułem, że nie zasnę dzisiaj. Wierciłem się w łóżku z boku na bok. W końcu powstałem i podszedłem do zakratowanego okna mojej komnaty. W oddali za pasmem drzew, świeciło na wzgórzu małe światełko. Wioska jest zdumiewająco daleko, dotarcie tam zajmie około dwóch godzin. A jaka odległość od niej jest do wioski południowej? Na te pytanie nie znałem odpowiedzi. Ponadto jak tutejsi żołnierze odbiorą wieść, że wyruszą pod moim dowództwem na długą, nieprzynoszącą im dużo korzyści wyprawę? Zapewne ich zdaniem będę kolejnym wyrafinowanym mądralą, który umie tylko machać mieczem i wydawać nim rozkazy, zaś o przeprowadzaniu walk, oraz o technikach posługiwania się orężem nie mam pojęcia. Jak bardzo by się wówczas mylili. Trudno rzec, ile godzin wpatrywałem się jeszcze w gwiazdy, opierając się o parapet i myśląc o niczym. Jeżeli żołnierze z rana będą się buntowali, zagrożę im pręgierzem, jeżeli rygorystycznie nie podejdą do wydawanych przeze mnie poleceń.
Z nastaniem dnia, nie musiałem się dziwić, gdy przez dziedziniec od murów echem odbił się jęk marudzących wojaków, do których właśnie dotarła informacja od zastępcy generała o przekazaniu mi pałeczki przywódcy. Uśmiechnąłem się do siebie, widząc zbrojących się w pośpiechu rycerzy. Wyglądając z okna barbakanu, zastanawiałem się, cóż zrobić by jak najszybciej dostać się do północnej wioski. Zbyt chronicznie mi to zastanawianie się ostatnio wychodzi. Pewnymi krokami stąpając przez blanki, zebrałem pospiesznie myśli i ostatecznie ustaliłem, że robiąc za niefrasobliwego i asertywnego uda mi się szybko wywołać posłuszeństwo u nowego oddziału. Ponadto adekwatnie zaczną podchodzić do moich rozkazów.
Zbrojny oddział moich własnych żołnierzyków zaczął opuszczać wschodnią twierdzę, by gęsiego udać się w stronę twierdzy zachodniej. Wraz z sześcioma moimi zaufanymi jeźdźcami i dwoma grupami mieczników będę musiał udać się gościńcem na północ. Być może tam dostanę odpowiednie informacje od drwala miejscowego. Memoryzując wszystko, czego się dowiem od mieszkańców, oraz uzupełniając zapasy żywności, wyruszę inną drogą na południe, w stronę drugiej wsi. Być może rozwikłam przy okazji tą zagadkę „straszącego lasu”, o którym wspominał mi generał.
- Jak nastrój? Przed nami długa droga – zapytałem jednego z jeźdźców.
- Raczej taki sobie. Nie mam pojęcia, po co jedziemy zwiedzać jakieś wiochy. Jesteśmy od wojowania, od zadań specjalnych, a nie konwersowania z jakimś chłopstwem.
- Żołnierzu, robimy to dla spokoju króla i dobra nas wszystkich. Widziałeś, co się tu wczoraj działo.
- Ech… masz rację. A co jeśli nie wyciągniemy z wieśniaków żadnych istotnych wieści?
- Mam swoje sposoby. Od siły perswazji po groźby, gdy mnie wyjątkowo rozsierdzą swą odmową współpracy – kątem oka spojrzałem za siebie, by po chwili zdać sobie sprawę, że oddziały są dawno ustawione w szyk. Chwyciłem mocniej uzdę i pełnym głosem zakomenderowałem wymarsz. Dwie grupy uzbrojonych po zęby piechurów ruszyło przed siebie, zaś ziemia uginała się pod ich ciężarem. Z taką posłuszną grupą można bez obaw pokazać się w każdej wiosce. W razie jakichkolwiek problemów, nie zawaham się rozkazać wojakom wspomóc nieszczęsnych chłopów, którym przyszło mieszkać w tak oddalonej wiosce i w tak niebezpiecznym okresie. No nic. Czas nagli. Każda stracona minuta oddala nas od rozwiązania zagadki, która ostatnimi czasy dręczy nas wszystkich…
Poniżej zamieszczam mój konspekt mapki...
Klik!
Więc mamy tak. Dwa oddziały mieczników i jeden ciężkiej jazdy. Ruszamy nimi do północnej wiochy ułożonej wedle Waszego gustu, pamiętając, by leśniczówka była najbardziej wysunięta na zachód, zaś w środku miasta, przy spichrzu gracza neutralnego stał nasz spichrz pełen ziarna i pięciu pomagierów. W miarę możliwości, po dwóch minutach od startu (najlepiej w chwili dostania się do tej wiochy) dostajemy komunikat o zaginięciu drwala i radzie kontynuowania poszukiwać w drugiej wsi. Idziemy na południe, ubijamy paru żołdaków po drodze i dostajemy się do po części palącej się wiochy. Tam na tej samej zasadzie (jeśli jest taka możliwość) dostajemypowiadomienie, że brutalnie uprowadzono gdzieś na zachód gospodarza gosporastwa. Ruszamy w góry, by stoczyć bój z bandą włóczęgów i wyzwolić przetrzymywanych tam (i karmionych) więźniów. mapa powinna być największej wysokości i szerokości, a wypełnienie jej na poziomie profesjonalnym. Co tu jeszcze ważnego... uniedostępnienie graczowi przemarszu przez lasy na przełaj. Tylko traktem.
ODPOWIEDZ