Jako, że nie mam czasu ani chęci na wnikanie w jakiekolwiek misje tworzone przez graczy, skupię się na tym, co tygrysy lubią najbardziej - czyli fabule. Po dogłębnym wczytaniu się we wszystkie linijki, w trosce o najmłodszych czytelników, postaram się zanalizować ów tekst i zinterpretować zawartość najdokładniej, jak to tylko możliwe. Pomoże to młodszym czytelnikom wyobrazić sobie kilkadziesiąt niedopisanych elementów, które miały istotny wpływ w rozwój akcji.
Król siedząc w swojej komnacie wyjrzał przez okno.
Zobaczyli tam tylko śmierć i zniszczenie.
Czy Twoim zdaniem król może zostać określony w kilku osobach, aniżeli w jednej? Przypuszczam też, że siedzenie na tronie odbyło się tak blisko okna, że można było bez problemu się przez nie wychylić, by dojrzeć spoza niego coś konkretnego. Chyba, że miałeś na myśli wyjrzenie przez okno z drugiego końca komnaty, w celu popodziwiania biało-różowych chmurek na niebie, w których tkwiło od wiek wieków zagrzebane przeznaczenie ludzkie. Jeżeli król nie siedział na tronie, a na parapecie okna, nie siedział tedy w komnacie, a na pograniczu wnętrza i zewnętrza, co z kolei neguje Twój zapisek. Brak opisu paru, kilku, wielu, ogromu osób lub zwierząt, które zobaczyły gdzieś (tam - prawdopodobnie za oknem) "śmierć i zniszczenie" w postaci kostuchy w habicie, przechadzającej się po miejscowym rynku i zbierającej cukierki na Halloween od tutejszej dziatwy; tudzież "zniszczenia" w formie Apokalipsy świętego Jana, które w wizualizacji Harmagedonu, dała się we znaki miejscowej ludności i tworzyła w pożodze barwne fajerwerki zmierzchu ludzkości na barwnych obłoczkach; charakteryzuje Ciebie jako pisarza jeszcze nie czującego smykałki. Albo z czasem nabierzesz doświadczenia.
W myślach przeniósł się w przeszłość, przeszłość, która mogłaby być zgubą dla jego królestwa...
Przeszłość, która jednak minęła i ustąpiła miejsca teraźniejszości, w której ludzie żyli w dostatku nad popisami ognistych fajerwerków spalających wszelakie istnienia wokół? Więcej niż jedno - zwierzę lub człowiek - stworzenie myślące z królewskiej komnaty w jednej chwili, czasie i miejscu, z tego samego powodu zaczęli/zaczęły kreować jedną i tę samą myśl? Musiałeś w dużo gier grać, by napisać coś równie imponującego, obleczonego w finezję i detaliczność. Na obecną chwilę mogę te kilka linijek tekstu zrozumieć w opisany przeze mnie sposób. Jako wirtuoz, powinieneś malować nam opowiadanie w sposób taki, by przez odbiorców było odczytane dokładnie tak, jak chciałeś je zaprezentować. Domniemywam, iż moja interpretacja jest najbardziej poprawna Twojej wizji i przedstawia wydarzenia z faktami w prawidłowym szyku. Wszak, jeżeli utrzymujesz, iż przeszłość może być w teraźniejszości zgubą czegokolwiek i reperkusje wynikające z błędów podczas postępowania z przeszłości odbiły swoje piętno na czasie teraźniejszym, to nie napisałeś za wielu szczegółów i pozwoliłeś kilkudziesięciu zdaniowy wywód
dopisać sobie przez zwykłego czytelnika.
-Witaj Władysławie – powiedział król do swojego przyjaciela, oraz generała.
Jeżeli pisałeś tekst w Wordzie, takiego myślnika nie stosuje się do rozpoczynania dialogów. Myślnik numer dwa, z kolei został użyty bezsprzecznie w odpowiednim miejscu. Nie stawia się przecinka przed "oraz". Skonkretyzowałeś ilość osób nie będących zwierzętami, które spojrzały wraz z królem nie-będącym-jedną-osobą, przez okno. Generał tak po prostu spoufalał się z Jego Wysoką Mością i był widzem krążącej po przedmieściach kostuchy, na której szacie odbijał się pokaz rozrywającego się na kawałki nieba? Kawałki naturalnie spadały na miejscową ludność, ale król siedząc na tronie wgłębi sali, nie mógłby tego efektu zobaczyć. Czy owy nazbyt śmiały jegomość był generałem króla i wydawał mu rozkazy? Jeżeli był "jego generałem", miał takie święte prawo, zaś król (nie napisane czyj) zdecydowanie mógłby być jego podwładnym. Jako, że nie napisałeś: kto nad kim sprawuje władzę, pozwolę sobie w tym miejscu na wolną interpretację, i król będący wcielony w szeregi bezimiennego generała był całkowicie pod jego kontrolą.
Witaj mój królu – odpowiedział Władysław,
Już dostrzegam pierwsze pomocne szczegóły. Jednak to w dalszym ciągu za mało, ponieważ "mój" może być skrótem od "mój drogi", czyli sformułowania pojawiającego się podczas zwrotu jednej osoby do drugiej, jeżeli łączyła ich większa przyjaźń. Przecinek kończący zdanie jest pewnie nową wdrażaną w rzeczywistość modą, w którą nie będę ingerował. Może również oznaczać kawałek zdania. Jeżeli właśnie kawałek, to nie widzę powodu pisania "król" z dużej litery w środku zdania.
Król Roghud I jak zwykle po śniadaniu zasiadł na swoim tronie, jednocześnie decydując o sprawach królestwa.
Czyli król siedząc na tronie nie mógł dostrzec płonącego miasta, biegających bez głów poddanych oraz kostuchę w "kościastym" tańcu, który wykonywała na miejskim placu, zbierając tym samym żniwo w postaci ludzkiego życia, by zaspokoić tym samym swój apetyt przed nadchodzącym Halloween. Mamy dzięki temu wgląd na usytuowanie w czasie Twojego opowiadania. Musiała być to już jesień. A nawet może być to jeden z ostatnich dni listopada. Nie do końca mi wiadomy jest cel podawania nam zbliżonej daty tuż przed końcem świata, ale jeżeli przydać się ma potomnym ta informacja, kiedyż Apokalipsa miała miejsce, zgodzę się, iż jest to dosyć przydatne. Wracając do fragmentu. Spożycie śniadania pozwalało królowi na zasiadanie w tronie i dawało możliwość królewskim krwinkom dopływ do mózgu i rozpoczęcie w jego głowie procesu myślenia i decydowania o "sprawach królestwa"? Wielce natchnione zdanie, w którym przejawia się kunszt prawdziwego pisarza.
Niedługo po godzinie 11 00 (...)
(...) król wyjął nieopatrznie z fałd szaty telefon komórkowy. Miało mu to pomóc w zorientowaniu się w czasie, ponieważ klepsydry zawieszone na ścianach, dawno się przesypały, co utrudniało zorientowanie się w mijającej godzinie jedenastej.
do Pałacu wszedł Królewski dyplomata.
. Rozumiem, iż to twórczy synonim królestwa. Nie każdy król mógł sobie pozwolić na zamieszkiwanie pałacu z-dużej-litery-pisanego zwłaszcza, gdy jego progi przekraczał dyplomata, Aleksander Królewski. Aleksander Królewski wywodził się ze starej linii Królewców, która zapoczątkowała ruch dyplomatyczny w państwie. Niewielu znało jego przodków, ale objęta przez niego posada królewskiego mówcy pozwalała na wchodzenie do pomieszczeń, do których wstęp mieli jedynie nieliczni. Tymi jedynymi nielicznym osobami był właśnie generał, wydający rozkazy królowi, właśnie Aleksander Królewski, który był dyplomatą oraz, co wyniknie z następnych analiz, pająki spoczywające za miotłą znajdującą się w kącie komnaty.
-Witaj Lordzie Roghudzie I – powiedział – Posłaniec Król Ellwang prosi o wysłuchanie
Mamy już czas akcji, który przypisaliśmy dniu trzydziestego-pierwszego listopada roku nieznanego Anno Domini. Teraz pojawiło się miejsce, które jest prawdopodobnie królestwem w angielskiej prowincji, skoro władał w niej sam Lord. Co prawda nie wskazują na to imiona, ale jeżeli pracujesz w rzemiośle translatora, mogłeś imię Ladislaw, tudzież Ladislaus, przetłumaczyć na polski. Dyplomata musiał charakteryzować się dokładnym językiem, skoro do królewskiej mości zwracał się zawsze: "Roghudzie pierwszy". Czy posłaniec o imieniu Ellwang, który sprawował urząd posłańca oraz króla, gdy mu czasu starczyło, pracował dla kogoś konkretnego? W sensie, że gdy nie był królem, a odgrywał posłańca. Z czystej ciekawości pytam. Rozrysuję sobie wizję kolejnych scen.
-Witaj Królu – Mój Pan przyszyła do ciebie te wiadomość
Zdanie bez kropki. Ów posłaniec, wielce dystyngowany i wychowany, w wolnej chwili pełniący rolę króla (nie wiadomo kogo, ni czego, toteż powiedzmy dla dobra opowiadania, że był dublerem Popiela z musicalu "Prochy myszy"). Posłanie nie dość, że odznaczający się wachlarzem zalet, to jeszcze na dodatek sepleniący - "Mój pan przyszyła do ciebie wiadomość". Pewniakiem za dużo śliny nabrał, a że mocno się stresował przed tą frazą tekstową, nie zdołał wydzieliny do końca
połksząć, bądź też - połknąć. Coraz bardziej wciągają mnie opowiadania forumowiczów. Tyle w nich ukrytych wątków. Tylko przebierać.
,,Koniec końców jest bliski mój drogi sojuszniku.
Znaczek postawiony na początku nie jest cudzysłowem, tylko dwoma przecinkami postawionymi koło siebie. Musiałeś mieć tutaj definitywnie na myśli koniec świata, toczący się za oknem w czasie, w którym król pod rządami generała, generał, dyplomata i sepleniący Ellwang, będący dublerem Popiela w "Prochach myszy", siedzieli sobie, myśleli o sprawach królestwa i snuli debaty na temat przeszłości piętnującej teraźniejszość, w której wyniku kostucha mogła przechadzać się po ulicach, dnia trzydziestego-pierwszego listopada AD. Wszystko powolutku nabiera sensu i staje się oczywiste. Wspomnienie o sojuszu tylko rozwiewa wątpliwości... Ellwang z Rogdunem pierwszym należeli do jednej drużyny kręglowej. To jest jasne jak słońce podczas zaćmienia. Jak doszedłem do tego wniosku? Dowiecie się w analizie kolejnych cytatów.
Dlatego tez obawiam się , że barbarzyńcy i mi wejdą kiedyś do pałacu.
Właśnie o tym mówiłem. Potwierdziły się moje największe obawy. "Barbarzyńcy" są grupą kręglarzy, która trzydziestego listopada zmierzyła się z drużyną "Ciaptaków", a poprzez przegraną, zapoczątkowała dnia następnego Apokalipsę. Król Roghund, jako kapitan drużyny, należał właśnie do "Barbarzyńców", którzy przegrali na mistrzostwach pałacowych. Wielce rozsierdzona grupa zawodników chce mu się wbić na chatę w celu omówienia spraw przegranej przy miodowym piwie. Musiałbyś tylko napisać "barbarzyńcy" z dużej litery, bo to błąd jest. Przed przecinkiem nie stawia się spacji. Powodem do obaw było nawalenie Roghunda podczas prezentowania drużyny, gdy to ubzdryngolony lał szampanem po swoich kamratach i zalał ich komórki. Nie trudno sobie wyobrazić, jakie były koszty tego błędu.
muszę ulepszać swoje budynki miasta i rycerzy.
Ulepszanie budynków polegało na wykładaniu dachu pierzem, w celu ogrzania konstrukcji w zimowe dni. Mieszkańcy od dawna chcieli zrobić tą ostatnią czynność, gdy niebo obryzgiwane będzie strumieniami ognia i siarki. Wszak nie ma nic bardziej kojącego, aniżeli widok żywych pochodni z ludzi, którzy siedząc na poddaszu doznają efektu rozbicia się ognistej kuli o strzechę. Podczas podkładu karaoke składającego się z wrzasków fajczących się mieszkańców, kostucha odziana w czarny habit i dzierżąca sztywno swoją kosę, tańczyła na tafli lawy przelewającej się ulicami miasta, partię z Jeziora Łabędziego. Ulepszenie rycerzy polegało z kolei zastąpieniu ich rynsztunku koszulkami klubowymi, promującymi "Barbarzyńców". Miały one zagrzać ich do walki podczas rewanżowego meczu, jednak dnia tego rozgrzewała jedynie noszących je rycerzy, gdy materiałem zajmował się ogień.
Dlatego tez muszę zyskiwać nowych sojuszników a starych zdradzać.
Propagowanie niemoralności. Ostre. Nie wiem tylko, o jakie tezy Ci chodzi w ujęcie "tez muszę". Prawdopodobnie o zbiór ostatnich zapisków z królewskiego pamiętnika, w którym poznalibyśmy szczegóły żywota pająków zza miotły stojącej w kącie jego komnaty. Brak przecinka przed: "a starych zdradzać" może również na to wskazywać, choć jeszcze nie jestem pewien w jaki sposób.
Oświadczam iż Ja i Barbarzyńcy to od dziś nowy sojusznik. Żegnaj na zawsze i giń Królu Roghudzie.
Przecinek po "oświadczam"? Dubler Popiela, Ellwang, musiał być chyba na haju, skoro ośmielił się przejść z "Ciaptaków" do "Barbarzyńców" i opuścić swoją drużynę. Może mieć to wpływ na przyszłe mecze i jednocześnie zdyskwalifikować drużynę bez kapitana z pałacowych zawodów. Pełna szczerych wyznań groźba skierowana do Roghunda, mająca usunąć go ze stołka kapitana drużyny i zastąpić go kimś bardziej rozgarniętym umysłowo, kto nie nazwałby drużyny "Barbarzyńcami", powołując się na brak gracji w ruchach zawodników; wręcz jeży włosy na głowie. Powinieneś kilka wątków tu dopracować, by było bardziej jasne, co powodowało Ellwangiem podczas takiej chęci przejęcia drużyny swojego rywala. Drużyny, która podczas zawodów z dnia wcześniej była sprzymierzeńcem, a która aż dwa dni przed tym faktem, grała z nimi mecz towarzyski w bierki.
Musisz obronić Królestwo!
Taaak! Nie daj się!
Z całego opowiadania mogę na ułożyć prosperującą wizję prawdziwego majstersztyku. Mogę życzyć Ci kolejnych równie udanych rozdziałów i oczywiście służę pomocą w obmyślaniu przykuwających uwagę czytelnika, zdań. Dokonajmy jednak ostatniego opisu bohaterów.
Postacie
Król Roghud I - kapitan drużyny "Barbarzyńców", zamieszkujący pałac i konsumujący śniadanie przed siadaniem na tronie. Marzyciel. Lubi wyglądać przez okno. Korzysta z telefonu, który zawsze trzyma przy sobie.
Syn króla Roghuda I, Twój brat. - Skoro mój brat, to Roghund powinien być moim ojcem. Ambitne.
Król Ellwang - były kapitan drużyny Ciaptaków, pełni funkcję posłańca, w wolnych chwilach jest królem też swojej własnej wyobraźni, jest dublerem Popiela w musicalu "Prochy myszy", sepleni gdy za bardzo się denerwuje, sporadycznie połyka ślinę na skutek nadmiernego przypływu adrenaliny.
Barbarzyńcy - drużyna kręglarzy, której kapitanem jest Rodhung. Urzadza pałacowe zawody.
Ciaptaki - drużyna kręglarzy, której kapitanem jest Ellwang. Startuje również w mistrzostwach bierek.
Kostucha - wynik mrocznej przeszłości, która trwale naznaczyła teraźniejszość, zbiera głowy mieszkańców miasta na Halloween, lubuje się w tańcu po lawie z Jeziora Łabędziego.
Dyplomata - Aleksander Królewski, gra rolę pomagiera bez perspektyw na przyszłość.